Imie i Nazwisko: Vincent Aran

Pochodzienie: Tokyo Japonia


Grupa krwi: Nieznane

Wiek: 18

Historia: Jako wychowanek mafii Vincent nabral doswiadczenia zyciowego. Koniec konców posiadanie koneksji rodzinnych z mafia zmuszalo do poswiecen. Jaka kolwiek niesuboorynacja grozila smiercia za zdrade swoej rodziny. Przewazajaca wiekszosc swojego zycia dotychaczasowego Vinecet spelnil na szkoleniu swoich umiejetnosci potrzebnych aby moc sobie poradzic wypelniajac polecenia rodziny. Jedyna osoba ktorej mogl ufac byl 27 letni mezczyzna o imieniu Satoshi Tsuri jeden z czlonkow rodziny. Sato zabierajac mlodzienca z sierocinca stal sie jego opiekunem i trenerem ktory mial za zadanie przygotowac vincenta do wkroczenia w szeregi mafii. Trening chlopaka ze swoim mistrzem opieral sie na wyuczeniu sie umiejetnosci w poslugiwaniu sie bronia dystansowa i w zwarciu. Gdy chlopak osiagnal wiek 19 lat Vincent zostal dotkliwie raniony co zmusilo go do wyjechania za granice i opuszczenia swojego kraju..

Ostatnio edytowany przez Gin (2010-09-25 21:32:38)

Moj gleboki sen zaklocil budzik ktory zadzwonil o godzinie 19. Szybko zerwalem sie z lozka stajac na rowne nogi.
-Moj Boze az tak dlugo spalem?- Zdziwilem sie sam sobie po czym dodalem. -Ehhh..jeszcze tylko 2 godziny wolnego.-Powiedzialem masujac kark..-Moja glowa..- rzeklem sam do siebie zakladajac na swoje cialo ostatnie czesci garderoby. Po 5 minutach wyszedlem z malego pokoiku.  Przechodzac przez drzwi znalazlem sie w magazynie ktory byl czescia baru ''Nirvana'' w ktorym mialem zaszczyt pracowac jako ochroniaz. Poruszanie sie wewnatrz budynku nie sprawialo mi trudnosci gdyz mialem okazje zapoznac sie z owym miejscem. Sceneria  z obladowanego roznymi kartonami i kegami magazynu zmienila sie w bardzo gustownie zdobiona sale. Naglosnienie w duzej ilosci oraz nowoczesny wytroj nadawal wnetrzu swoisty klimat imperz Vipowskich, ktore mialy tu miejsce co wieczor. Kazdej nocy od godziny 21 ''Nirvana'' az pekala w szwach od bogaczy i zwyklyc mieszkancow miasta. W koncu klub w ktorym pracowalem byl jednym najbardziej wplywowych klubow nocnych w New Jersey. Rozgladajac sie uslyszalem bardzo donosny glos wolajacy mnie z konca sali.
-Vince jeszcze nie otwieramy..Masz jeszce sporo czasu..- Instynktownie skierowalem swoj zwrok ku dzwiekowi. *Miria...*-Pomyslalem spogladajac na sredniego wzrostu brunetke zajmujaca sie polerowaniem szklanek. Milczac skierowalem kroki w jej kierunku. -Masz cos na bol glowy..?-Zapytalem patrzac na kobiete jak na deske ostatniego ratunku. -Mam cos co powinno pomoc. Odparla kladac szmatke na blat. -Musisz tylko chwilke poczekac.- Dodala siegajac po butelke jakiegos trunku. -Myslalem ze dasz mi jakies tabletki..- Miria jednak nic nie odpowiedziala nalewajac do wypolerowanej szklanki alkohol po czym wyciagnela drinka w moja strone. Odruchowo chwycilem szklanke słyszac -Pij... Czym sie zatrules tym sie lecz.- Kiwnelem tylko glowa wypijajac zawartosc. Po czym oddalem pusta szklanke kobiecie. -Dzieki za lekarstwo- Spojrzalem na zegarek pokazujacy mi godz 19:17.-Musze juz isc.-
Wychodzac przez glowne wejscie do klubu minelem dwie przecznice kierujac swoje kroki do sklepu z bronia. Wewnatrz przywital mne mezczyzna wygladajacy na 60 lat, ubrany w kraciasta koszule i czapke.
-Ah to pan .. zapewne przyszedl pan po zamowienie.
-Tak dokladnie. Czy moglym je odebrac?- Zapytalem.. -Prosze poczekac chwile zaraz wracam.- Odparl sprzedawca wracajac po chwili z sredniej wielkosci paczuszka.
-Oto panskie zamowienie. Kaliber 357 Magnum, Magazynek zawiera 9 naboi.- Tu na chwile przerwal lapiac oddech. -Czy zyczy pan sobie cos jeszcze?
-Nie, dziekuje.-Odparlem biorac do reki paczke po czym Wyszedlem ze sklepu. Spacer przez 2 przecznice nie zajal mi zbyt wiele czasu. o godzinie 19:46 wrocilem do baru. Tym razem w sali znajdowalo sie wiecej osob. Oprocz Miri i kilku innych barmanow w sali znajdowaly sie rowniez skapo ubrane tancerki. Nie zwracajac uwagi na otoczenie powrocilem do swojego pokoju. Paczke polozylem na lozku a sam udalem sie do lazienki. Po dlugiej odprezajacej kapieli zmienilem ubranie na garnitur. Bylem juz prawie gotow do pracy. Przed wyjsciem otworzylem spakowana przesylke wyciagajac Desert Eagle o ktorym mowil mi sprzedawca. Naladowany pistolet wlozylem pod marynarke wychodzac wzielem ze soba rowniez katane. O godzinie 20:30 stalem przed glownym wejsciem gotow zaczac za jakis czas prace..

Ostatnio edytowany przez Gin (2010-09-26 00:08:02)

Przez pierwsze dwie godziny w klubie bylo spokojnie. Az do czasu gdy do baru weszla grupka ludzi. Na pierwszy rzut oka nie wygladali zbyt podejrzanie. Do czasy gdy z wnetrza''Nirwany'' uslyszalem donosby krzyk wolajacy o pomoc.
-Miria! -Wykrzyknelem wbiegajac do srodka. Moja uwage przykula sytuacja w ktorej Miria zostala ogluszana za pomoca jakiejs broni. *maja wojskowe noze..Moze byc nie ciekawie* Pomyslalem oceniajac sytuacje wewnatrz. Jak na razie nie chcialem interweniowac ale ta banda jelopow zaklocila moj spokuj i probuja skrzywdzic moich bliskich , nie obchodzi mnie lu ich jest 3, 4 ,6 ,10 nieważne rozwalę ich wszystkich!. Po chwili banda wyprowadzila na zewnatrz wszystkich zakladnikow W calym zamieszaniu nie bylem w stanie ich policzyc jednak. Natychmiast ruszylem za nimi trzymajac katane w gotowosci. Gdy wybieglem na zewnatrz widzialem jak wprowadzali zakladnikow do jakis furgonetek .
-Hej! Chlopaki nie wiecie ,ze w klubach dziewczynek sie nie dotyka?
Jeden z oprychow trzymający Uzi spojrzal sie na mnie i powedzial z grymasem na twarzy.
-Cos ty za jeden? Ciebie nie potrzebujmy wiec spieprzaj.
-Ja mam spieprzac? Hmmm pomyslmy...Ah! to nie ja bede ,,spieprzal'' tylko ty do nieba...lub do piekła prawdopodobnie.
Po tych ssowach wyrzucilem przed siebie zza marynarki pistolet  oprych był zdziwiony moja reakcja co dalo mi czas by wyciagnac  biegu katane i rzucic nia w ramie trzymające Uzi . Gdy miecz przebil ramię mojego przeciwnika szybko chwycilem pistolet lecacy w powietrzu i wymierzyłem mu headshota posylajac go do piachu.Reszta kretynow miala noze ale nawet majac swoje ostre zabawki niczym Rambo byli w stanie zauwazyc z kim maja do czynienia. Byli zdezorientowani ,a ja podszedlem do trupa i wyciagnelem moj miecz mowiac.
-To jak? Zalatwimy to pokojowo czy wolicie to zalatwic w ,,twardym stylu''?
-Ty skurw...
Tylko to było slychac z ust oprychow którzy puscili trzymanych zaklądnikow i polecieli na mnie *Ok let's get started today some men will knock on heaven's door..*pomyslalem gotowy do walki.

W jednej chwili poczulem bol w prawym ramieniu.. Nagle poczulem jak pistolet wyspada mi z dloni ladujac na asfalcie. -Arrgh! Krzynelem z bolu coraz mocniej zaciskajac katane ktora trzymalem w lewej rece. Nie zwlekajac ruszylem do najblizszego przeciwnika. Jezeli ten atakuje uzywajac tsuby blokuje cios. Nastepnie wykonuje poziome ciecie po brzuchu oponenta obracajac sie aby bylo mi latwiej i szybciej znalesc sie za jego plecami. Chwytajac goscia robie z niego tarcze zaslaniajaca mnie przed jakimi kolwiek innymi strzalami.

Kolejny pocisk przeszyl moje cialo. Moja sytuacja z ekundy na sekunde pogarszala sie. Probowalem sie podniesc opierajac sie o katane. Nie mialem sil sie ruszyc czulem jak moje cialo staje sie coraz ciezsze a obraz zanikal z kazdym kolejnym oddechem. ~Zalosne, jestem zdany na laske tych prostakow~ Pomyslalem patrzac w oczy napastnika ktory mnie postrzelil.. -I co teraz ? Boisz sie mnie zabic? Smialo! Strzelaj!!- Wykrzyknelem prosto w twarz oprycha..

Oprych wystrzelil pocisk. W tym samym momencie poczulem jak powoli zaczynam tracic swiadomosc. Bedac nieprzytomnym nie zostalem nawiedzony przez zadne sny. Po jakims czasie obudzilem sie w pokoju rozgladajac sie do okola. Nagle uslyszalem kobiecy krzyk.
- Panie doktorze, obudzil sie!- Po chwili do sali wszedl mezczyzna a wraz z nim krzykaczka..
-Mozecie mi powiedziec gdzie jestem?- Zapytalem patrzac na mezczyzne i kobiete oczekujac sensownej odpowiedzi z ust lekarza.

Bylem nieco zdziwiony odpowiedzia doktora. Zostalem przeniesiony do wojskowego szpitala. Mialem nadzieje ze wszystko wkrotce sie wyjasni. -To jakis zart. Wyjasnicie mi co sie tu do cholery dzieje?

-Jak znam zycie za darmo tego nie zrobiliscie- Odpowiedzialem probujac wstac z lozka.

-Macie moze bardziej szczegolowe dane na temat tej mafii? Mam na mysli ich siedzibe, miejsca gdzie sie spotykaja..?- Mialem nadzieje ze dowiem sie czegos wiecej co pozwolilo by mi na pomszczenie Mirii..

-Moze to zasluga mojego parszywego szczescia.- Usmiechnelem sie dodajac. -Jak dlugo macie zamiar mnie tutaj trzymac?